piątek, 15 listopada 2013

Zimno...



Oj na dworze już nie tak pięknie i kolorowo...
 Prawie wszystkie listki opadły, a i słonko kryje się za chmurami... Lato w tym roku tak szybko uciekło i pozostało jedynie wspomnieniem na fotografii. 
 Zaczynam mieć za dużo pomysłów w głowie. Przestawiałabym meble, malowała ściany, zmieniała firanki... Wczoraj zrobiłam sobie nawet lampkę, która umila mi teraz ten szary dzień... A gdzie tam koniec zimy?
 Na samą myśl, że trzeba będzie chodzić w wielkich kurtkach i czapach jest mi żle.
Faktem jest, że zima potrafi być piękna. Jest piękna. 
W sumie każda pora roku ma swój urok, ale minusem zimy jest to, że trzeba się tak ubierać, a potem rozbierać i znowu ubierać... Wyjście z dziećmi staje się wtedy dla mnie uciążliwe, a ubieranie się zajmuje dwa razy więcej czasu... 
Nie ma to jak lato - bluzeczka, spodenki i boso na trawkę... 
Już tęsknię...
Dobrze, że na fotografiach daje się uchwycić nieco ciepła i można się "grzać" w zimowe wieczory ;)
Zdjęcia mają jednak moc :)

Oto kilka zdjęć, dzięki którym mogę się cofnąć do tych przyjemnych chwil.







A jakie kolory kojażą się mi się z latem?? Zielony chyba najbardziej - kolor trawy i liści. Ale też korory kwiatów, które cieszą moje oko na ogródku.
Więc chcąc mieć przy sobie odrobinę lata, zakładam kolorowe kolczyki, bransoletkę lub apaszkę i tym samym poprawiam sobie humor...





 .

Takie dodatki są naprawdę "ciepłe" ;).

A swoją drogą dałam się wciągnąć w te "plecienie".
Wieczór bez koralików i sznurków = wieczór stracony.
Teraz robienie bransoletki na jednm sznurku zaczyna mnie nudzić. ;-) Więc kombinuję jak tylko się da. Jak uda mi się osiągnąć zamierzony cel to oczywiście się pochwalę.
Będąc teraz parę dni z "Małym" w szpitalu miałam okazję poszaleć.
No bo co robić, jak mały się bawi z róweśnikami? Ileż można czytać? Ile patrzeć w telewizor?
Przynajmniej każda mała królewna miała miłą pamiątkę z tego niemiłego miejsca, a i niektóre mamusie składały swoje zamówienia. W ten sposób mieliśmy monety na telewizor i automaty (które sprawiały Antosiowi wielką frajdę). Oczywiście małe strojnisie dostawały bransoletki w prezencie od mojego kawalera, który miał z tego niesamowitą przyjemność.
Muszę podziękować tutaj koleżance, która mnie zaraziła.
Nawet się nie spodziewałam, że będzie mnie to tak relaksować.

3 komentarze: