sobota, 7 stycznia 2017

Poison Ivy


No to się nam zima rozhulała. :D
Dziś porządnie przymroziło. Ponad -20 stopni. :D
Uwielbiam mrozik bo wtedy powietrze wydaje się czystsze. :D A dodatkowo z nieba sypie dziś... brokatem. Jest przepięknie!
Wczoraj było 7 stopni na minusie to zrobiliśmy dzieciom "kulig" za psem.
Ale nasz haszczak miał radochę. Mordka śmiała mu się od ucha do ucha.
Dzieci nabrały rumieńców i porządnie wytarzały się w śniegu. Wieczorem chłopaki nie zdążyli się dobrze położyć bo zasnęli w mgnieniu oka.



A ja zabrałam się za "upolowane" kamyczki.
Na pierwszy ogień poszedł fuchsyt z rubinem. Kamień przepiękny i niepowtarzalny.
Zaczęłam go "oprawiać" bez planu i pomysłu. I tak mnie rozkręciła ta ciepła zieleń, że powstał iście wiosenny wisior mimo, że za oknem siarczysty mróz.








 Noooo i miałam problem z nazwą. Nie dlatego, że nie było pomysłu. Było ich wręcz za dużo.
W końcu jednomyślnie wybraliśmy -Poison Ivy.
Najbardziej pasuje do tego niesamowitego kamienia, który jest troszkę bajkowy i tajemniczy.

 

W ostatnim poście pisałam o niespodziance dla moich chłopaków jaką miał być ich wyremontowany pokoik. Postanowiłam dokończyć wątek ponieważ mój mąż spisał się na medal. Nie muszę chyba pisać jaka była ich reakcja gdy zobaczyli, że ich kącik przemienił się w pomieszczenie rodem z Gwiezdnych Wojen. A zasypianie przy rozgwieżdżonym "niebie" sprawiła im tyle radości, że jeszcze zanim zamkną oczka mówią nam: "dziękuję".


Troszkę się rozpisałam ale chyba ten mróz sprawia, że mam więcej energii niż zwykle. 
Pozdrawiam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz